Cisza. Magda otworzyła powieki, które zacisnęła mocno po
upadku na ziemię. Była pewna, że gdy spadała, jej noga przecięła promień.
Jednak nic się nie działo. Ostrożnie wstała i ruszyła do okna osłaniając się lustrem.
Dała znak Ance, która natychmiast wskoczyła do pokoju nauczycielskiego i
chwyciła dziennik.
- UDAŁO SIĘ! – ryknęła Ania. 
- Mam wrażenie, że to jeszcze nie koniec - wyszeptała Magda.
I miała rację…
Wyszły z pokoju przez to samo okno. Płomienie nagle zniknęły.
- To kolejna pułapka doktora Krochmala! – wydedukowała Magda.
- Zapewne. Raczej nie odszedł daleko – dodała Mała Szalona –
ale wracajmy już na chemię.
- Ok.
Strażniczki spokojnie weszły do budynku liceum. Idąc
korytarzem po raz kolejny natknęły się na Doktora Krochmala. Tym razem miał on
dla nich małą (chociaż gabarytami dosyć dużą) niespodziankę.
Stał przed nimi, z tym swoim wrednym uśmieszkiem a obok niego
(a właściwie za nim) sterczał gigantyczny ziemniak. Dziewczyny stanęły jak
wryte. Krochmal jeszcze bardziej się wyszczerzył, kiedy zobaczył ich miny.
Strażniczki zobaczyły, że kartofel ledwo stoi w miejscu. Gdyby nie mała
podpórka z przodu to już dawno byłyby płaskimi plackami na linoleum.
- No, moje drogie nemezis, w końcu nadszedł czas na moją skrobiową
zemstę! – rzekł Doktor i sam zaśmiał się ze swojego marnego żartu.
- Hrrrryk hrrrryk  -
obie dziewczyny zaczęły kaszleć i prychać. Krochmal spojrzał na nie
zdezorientowany. 
- Yyyy co się stało? – spytał.
- Twój żart hrrrryk był za suchy hrrr dusimy się hrrryk – odpowiedziała
Magda kaszląc i poklepując jednocześnie Anię po plecach. Zerknęły na siebie i
wybuchnęły głośnym śmiechem. Oburzony i wściekły Doktor wyjął podpórkę
podtrzymującą ziemniaka. 
- Magda! Frytkownica! – wrzasnęła Ania kiedy spostrzegła
toczącą się ku nim pyrę.
- Ania ona jest za mała na coś takiego! – odpowiedziała
rozhisteryzowana Magda. – Czas na twoją tajną broń!
Mała Szalona zmarszczyła brwi zastanawiając się czy to dobry
pomysł.
- To nasze jedyne wyjście – powiedziała jej Magda, jak gdyby
czytając jej w myślach. Anka kiwnęła głową i sięgnęła do kieszeni spodni.
Wyciągnęła stamtąd piękną elficką patelnię.
Natychmiast zamachnęła się nią na kartofla. Promień światła
błysnął, a oderwawszy się od naczynia, uderzył prosto w bulwę. Przez chwilę nic
się nie działo. Ani doktor, ani Strażniczki nie ośmielili się ruszyć z miejsca.
Nagły wybuch odrzucił dziewczyny i Krochmala na jakieś 20 metrów. Gdy uczennice
otworzyły oczy i ostrożnie wstały, zobaczyły wokół siebie całą masę placków
ziemniaczanych.
- Mmmmm pychota – powiedziała Ania po pożarciu jednego.
- Ale gdzie jest Krochmal? – spytała Magda rozglądając się po
korytarzu.
- Żesz! Znów nam zwiał! – zdenerwowała się Mała Szalona.
- Nie martw się. Będziemy miały jeszcze sporo okazji by go
złapać – pocieszała ją koleżanka.
- Masz rację – rozchmurzyła się Anka. – Wracajmy na lekcję.
- Zaraz, zaraz. Gdzie jest dziennik?! – spytała Magda.
- Spokojna twoja rozczochrana. Mam go tu – szeroko się
uśmiechając Ania wyciągnęła dziennik z kieszeni. Szczęka drugiej Strażniczki
łupnęła o podłogę.
- Jak ty to tam chowasz?! – zapytała zadowolonej z siebie
Małej Szalonej.
- Cicho! Tajemnica – szepnęła Anka – Chodźmy.
Magda nie pytając już o nic, ruszyła za koleżanką z powrotem
na chemię.
 
