Ostatnio
przeczytałem  trylogię pt. „Igrzyska
śmierci”, które wgniotły mnie w ziemię. Jej autorka
Suzanne Collins podbiła moje serce całkowicie! Jaka szkoda, że to było tylko
1088 stron lektury, proszę tylko nie mylić tej książki z jakąś powieścią ze
spisu lektur, bo niekiedy i 100 stron to droga przez mękę...  Ale wrócę do mojej trylogii, historia jest tak
porywająca, że wszystkie książki 
przeczytałem jednym tchem.
Pierwsza
część, którą Wam polecam w tej recenzji, jest opowieścią o dramatycznej walce o
życie, a także o odwadze, przyjaźni i miłości. Akcja powieści rozgrywa się w  futurystycznym państwie Panem, główną
bohaterką i narratorką jednocześnie jest  szesnastoletnia Katniss  Everdeen, mieszkająca w biednym dwunastym dystrykcie.
Dziewczyna
poświęca się dla swej młodszej siostry, podejmuje z innymi trybutami nierówną walkę,
w której jedyną nagrodą jest ocalenie życia. Wszyscy oni uczestniczą w okrutnym
show śledzonym przez miliony obywateli. Siłą Katniss jest jej strategia oraz
inteligencja i spryt. 
Akcja toczy
się wartko, bez zbędnych opisów, czuje się pióro scenarzystki,  bo autorka powieści jest również scenarzystką
telewizyjną, więc pisząc tę historię, może już planowała, że na jej bazie
powstanie film?  No i nie pomyliła się, w
2012 r. nakręcono „Igrzyska śmierci”, które również warto obejrzeć. Film
otrzymał mnóstwo nagród i nominacji w różnych plebiscytach i kategoriach m.in.
Grammy i MTV.
Czy Katniss  Everdeen uda  się ocalić życie, to nie ulega wątpliwości, bo
przecież są jeszcze dwie części: „ W pierścieniu ognia” i „Kosogłos”, ale  w jaki sposób tego dokona, przeczytajcie
sami, tę pasjonującą opowieść.
Miłosz
Soroka ICG
 
