środa, 6 listopada 2013

Kto nie czytał „Igrzysk śmierci”, niech już żałuje

Ostatnio przeczytałem  trylogię pt. „Igrzyska śmierci”, które wgniotły mnie w ziemię. Jej autorka Suzanne Collins podbiła moje serce całkowicie! Jaka szkoda, że to było tylko 1088 stron lektury, proszę tylko nie mylić tej książki z jakąś powieścią ze spisu lektur, bo niekiedy i 100 stron to droga przez mękę...  Ale wrócę do mojej trylogii, historia jest tak porywająca, że wszystkie książki  przeczytałem jednym tchem.

Pierwsza część, którą Wam polecam w tej recenzji, jest opowieścią o dramatycznej walce o życie, a także o odwadze, przyjaźni i miłości. Akcja powieści rozgrywa się w  futurystycznym państwie Panem, główną bohaterką i narratorką jednocześnie jest  szesnastoletnia Katniss  Everdeen, mieszkająca w biednym dwunastym dystrykcie.
Dziewczyna poświęca się dla swej młodszej siostry, podejmuje z innymi trybutami nierówną walkę, w której jedyną nagrodą jest ocalenie życia. Wszyscy oni uczestniczą w okrutnym show śledzonym przez miliony obywateli. Siłą Katniss jest jej strategia oraz inteligencja i spryt.
Akcja toczy się wartko, bez zbędnych opisów, czuje się pióro scenarzystki,  bo autorka powieści jest również scenarzystką telewizyjną, więc pisząc tę historię, może już planowała, że na jej bazie powstanie film?  No i nie pomyliła się, w 2012 r. nakręcono „Igrzyska śmierci”, które również warto obejrzeć. Film otrzymał mnóstwo nagród i nominacji w różnych plebiscytach i kategoriach m.in. Grammy i MTV.


Czy Katniss  Everdeen uda  się ocalić życie, to nie ulega wątpliwości, bo przecież są jeszcze dwie części: „ W pierścieniu ognia” i „Kosogłos”, ale  w jaki sposób tego dokona, przeczytajcie sami, tę pasjonującą opowieść.



Miłosz Soroka ICG