środa, 23 października 2013

A gdy koty kończą piętnaście lat…, czyli recenzja „Szkoły Kotów”


                Przedstawiana jako „Harry Potter” Wschodu, „Szkoła Kotów” Kim Jin-kyunga pojawia się na księgarnianych półkach. Pierwsza część pięciotomowej, zapierającej dech w piersiach serii, książka, którą zachwycili się Koreańczycy, pełna wątków mitologicznych oraz fantazji zakorzenionych w starożytnej filozofii in i yang - tak mówi się o tej powieści. A jaka jest prawda? 

                Co dzieje się z naszymi milusińskimi, gdy kończą piętnaście lat? Według autora opuszczają one ciepłe, domowe ognisko, pozostawiając tym samym wszelkiego rodzaju luksusy, i wyruszają do Szkoły Kotów. A tam uczą się, jak być prawdziwym kotem z krwi i kości. Poznają też inne koty, przeżywają przygody i poznają tajemnice. Uczęszczają na lekcje magii i historii, uczą się naszego alfabetu, a także poznają mowę ludzi i zwierząt. Istnieją trzy klasy, które mają z góry przydzielone zadania: klasa Nocnych Zgromadzeń, klasa Dzikich Kotów oraz klasa Kryształowych Kotów. W tym tomie autor skupia się na tej ostatniej. Uczniowie z klasy Kryształowych Kotów, którymi są Saliks, Miłka i Mesan, mają strzec magicznego miecza, który posiada moc przezwyciężenia zła. Trójka przyjaciół dowiaduje się, że dawno temu Kryształowa Grota, w której mieściła się szkoła, została zaatakowana przez Kotcienie. Jaką tajemnicę skrywa Kryształowa Grota? Czy uczniom Szkoły Kotów uda się ją odkryć? Czy starożytna przepowiednia się sprawdzi? Jaką rolę w starciu z Kotcieniami odegrają dzieci? Jaką tajemnicę noszą one w sobie?
                „Szkoła Kotów” jest teoretycznie bajką dla dzieci, ale i dorosłym przypadnie ona do gustu. Pod tym względem porównałabym ją do „Małego Księcia”- powieść zarówno dla dzieci, jak i dorosłych, z której każdy może się czegoś nauczyć i wynieść wszelkiego rodzaju wartości. Mamy tu walkę dobra ze złem. Bohaterowie, czyli przede wszystkim uczniowie Szkoły Kotów, wzbudzą naszą sympatię, a co poniektórzy także niechęć. Choć postacie są kotami, są one bardzo ludzkie. Myślę, że nie będziemy mieli problemu, żeby się z nimi utożsamić. Są tu typowe dobre charaktery, jak i te złe. Ja pokochałam Cao Cao, który uchodzi za negatywnego bohatera. Jednak mnie przypadła do gustu jego przebiegłość i inteligencja. Jest bardzo tajemniczy, a ja chcę dowiedzieć się o nim nieco więcej. Czuję, że w kolejnych tomach może on wywołać dużo kłopotów. Będzie się działo!


                Tematykę „Szkoły Kotów” uważam za bardzo ciekawą. Sposób, w jaki autor podszedł do tematu zasługuje na duży plus. Wszystko wydaje się przemyślane. Jednocześnie myślę, że przeczytanie tej lektury to ciekawy sposób na zapoznanie się z kulturą Wschodu. Dostrzeżemy, że ich podejście całkowicie różni się od naszego. Książka jest napisana ładnym, przystępnym językiem. Czyta się ją bardzo szybko, ponieważ jest wciągająca. Mnie podoba się sposób, w jaki została wydana. Znajdziemy w niej wiele obrazków nawiązujących do tekstu. Czcionka jest całkiem duża, co dodatkowo ułatwia czytanie, a całość wydrukowano na grubym, dość twardym papierze. Chwilami jest mrocznie i tajemniczo, co wynika z pojawienia się „czarnych charakterów”, często jest też radośnie. Co tu dużo mówić, tę książkę po prostu przyjemnie się czyta!
                Nie zawiodłam się na „Szkole Kotów”. Powieść jest ciekawa i zaskakująca. Ma w sobie wszystko, co dobra książka zawierać powinna: interesujących, bohaterów, z którymi się utożsamimy, wciągającą fabułę oraz punkt kulminacyjny. Jednak nie podobało mi się to, że „Szkoła Kotów” w wielu momentach aż za bardzo przypominała mi serię o „Harry’m Potterze”. Nie zmienia to jednak faktu, że możemy się z niej nauczyć tolerancji, lojalności i ciekawości świata. Idealna dla każdego, niezależnie od wieku. Z chęcią poznam dalsze losy Saliksa, Miłki, Mesana i oczywiście Cao Cao! A Wy?      

Joanna Chabrowska z klasy 1cG